piątek, 19 lipca 2013

Szósty: Tajemnica

Umiesz liczyć? Licz na siebie. Tak właśnie myślałam, ale kiedy Harry zadzwonił w nocy, mówiąc, że wszystko ustalił, nie wiedziałam jak mam się zachować. Skakałam z radości, jak ja mam mu się odpłacić? Boże, dzięki niemu nie będę chodziła spać w strachu, że ten idiota tu przyjdzie, będę spokojna, nie tylko o siebie, ale też i o Milę. 


Czyli, że jednak facecie mają uczucia?

Naprawdę, nie wiem kiedy i jak mu za to podziękuję. Taka wycieczka nie kosztuje sto złotych, których jak zresztą nawet i nie mam. Okazało się, że mój ojciec grał w kasynie, tam, na Karaibach, dzień przed wyjazdem stamtąd przegrał. PRZEGRAŁ WSZYSTKO. Nie wierze, kurwa, jak dorosły mężczyzna może postawić wszystko na jedną kartę, jak można przegrać dom, pieniądze i wszystko inne. Nigdy mu tego nie wybaczę, pewnie, o zmarłych powinno się mówić dobrze, albo wcale, ale to już było przegięcie. 
Na start, na osiemnastkę nie mam nic, to mnie przytłacza. Bardzo, za bardzo. Gdyby nie Grace, nie wiedziałabym nic, o tym, że Nathan nie żyje, choć historyjka z jego 'wypadkiem' coś mi nie wchodzi, w tym jest coś głębszego, z tym, że mój ojciec zostawił mnie z niczym, nie wiedziałabym też, że pogrzeb moich najbliższych jest za dwa dni, w sobotę. 
Nie radze sobie, z niczym. Nie mogę pogodzić się z tym, że już ich nie ma. Każda dziewczyna ma problemy, każda chce o tym pogadać z matką, chce żeby była jej przyjaciółką, chce jej wszystko mówić, a teraz? GÓWNO I NIC. Komu mam się wygadać, Grace? Ah, tak. HARRY. Ale przepraszam.. co? Jemu mam powiedzieć, że boli mnie brzuch, bo mam okres? To on poleci do sklepu po podpaski? Wybaczcie, ale nie byłabym w stanie nawet go o to poprosić, jakby nie było, to w końcu chłopak. Pewnie, że rozumie, dziewczyna różni się od chłopaka, zapewne wie, co i jak, kiedy i po co. Ale nie jestem na tyle otwarta, by z nim o tym porozmawiać. Boję się przyszłości, tego co będzie.
 

Cofnijmy ten pierdolony czas, Fineasz? Ferb? GDZIE KURWA ONI SIĘ PODZIEWAJĄ, KIEDY ICH POTRZEBUJĘ..

Chciałabym spotkać się z Harrym, podziękować. Poprosić, żeby poszedł ze mną na pogrzeb. Nie chcę być sama, wydaje mi się, że nie będzie z tego powodu tryskał radością i zrozumiem, jeśli odmówi, ale mimo wszystko, chcę tego. Wyraz twarzy Mili, kiedy dowiedziała się o dwutygodniowym wyjeździe Draka – BEZCENNY. Każdy dzień był tu taki sam. No, może teraz się to trochę zmieni, w nocy będzie bezpieczniej. Myślałam też nad tym, aby przeprowadzić tu spotkanie wychowawców i pracowników. Z tego co mi wiadomo, nikt tu za bardzo nie przepada za dyrektorem. Jeszcze dziś porozmawiam z Harrym, o moim planie, a mianowicie, chciałam wpierdolić tego sukinsyna za kratki. Żeby pożałował, wszystkiego co zrobił, żeby go w tym więzieniu gnębili, dobrze wiem, że za molestowanie, miło tam mieć nie będzie. Kilka lat temu miałam fazę. Jarałam się służbą w policji. Być może nadal mi nie przeszło, ale do teraz nie mogę czegoś zrozumieć. Koleś, który zabije, dostanie dwa lata w zawieszeniu na pięć, bo uznają go za 'niepoczytalnego' ale inny, który będzie miał przy dobie odrobinę koki, dostanie trzy lata w kiciu, bo 'udowodnią' mu handel.
KURWA?
To jest chore, jeśli Santiago niczego nie udowodnią, to sama się tym zajmę. Zrobię wszystko, WSZYSTKO, żeby zapamiętał mnie, i te krzywdy. Nikt nie ma prawa traktować ani mnie, ani nikogo innego w taki sposób, a przynajmniej tak myślałam, do czasu.
I znowu mam ochotę wszystko rzucić i wyjść, odejść, ale to by było za proste.

Może i jestem słaba, ale nie chodzę na skróty, dobra okej, chodzę, ale nie akurat w tej sprawie.

Prawdę mówiąc, poczułam ulgę, z powodu jego wyjazdu, ale bolało mnie to, że będzie się świetnie bawił... lecz po powrocie to się zmieni, obiecuję teraz sobie i wszystkim. Pierwszy raz poczułam, że komuś na mnie zależy. Tak, chodzi o Harrego. Wiem, wiem, nie powinnam, właśnie straciłaś matkę, ojca, bla bla bla bla, przyjaciela, bla bla bla. WIEM, ale nie mogę żyć tym, chcę zapomnieć, poznać kogoś, i poznałam. Wydaje się być zajebistym facetem, nie chcę tego spierdolić,
nie tym razem.
Usiadłam na łóżku, znów to czułam, tą całą bezradność. Nic nie mogłam zrobić, jestem tylko dzieckiem, właśnie. Nikt nie bierze mnie na serio, nikt nie traktuje mnie na tyle poważnie, bym mogła przestać uważać się za małolatę. Ale jakby pomyśleć, chyba bardziej pasuje mi opinia rozkapryszonego bachora, niżeli dorosłej kobiety. Nie stąpam mocno. Nie było dnia od wypadku, abym nie płakała i nie myślała o tym co mnie spotkało.

Złe rzeczy, zawsze spotykają dobrych ludzi, zapamiętajcie to.

Nie mam pewności czy to prawda.. kiedy myślę o Nathanie, mam ochotę się zabić. Wbić sobie nóż w serce, przeciąć żyły. Teraz właśnie zachowuję się jak taki bachor, zwykły dzieciak, przespałam się z nim.
Tak, przespałam się z najlepszym przyjacielem.
Nie, nikt o tym nie widział. Czy żałuję? Nie wiem, naprawdę, nie wiem. To tak, jakby zapytać kogoś kto nie jest najszczuplejszy czy żałuje, że zjadł pączka. Większość odpowie, że nie, 'bo był dobry'. Nathan też był.. To stało się jakieś trzy miesiące przed wypadkiem. Jego rodzice wyszli na teatru, a my zostaliśmy sami. Od zawsze mi się podobał. Czasami mówił mi rzeczy, których normalnie nie mówią sobie przyjaciele, ale uważałam, że blefuje. Nie brałam nic na poważnie, od teraz jestem uważniejsza. Na dworze robiło się szarawo, a on do tego zasunął żaluzje. Było bardzo ciemno, nic nie wiedziałam, i to dodawało mi jakieś tam odwagi. Nie chciałam tego robić, nie chciałam niszczyć tej przyjaźni, na Boga, to mój najlepszy przyjaciel, zawsze będę go miło wspominać.
To, że byłam z nim tak blisko, jeszcze bardziej mnie boli. Nie mogę Go przytulić, spojrzeć, to mnie zabija. Zaciągnął mnie na miękkie łóżko. Poczułam pod głową kilka poduszek, on miał jakąś manię, wszędzie były tylko one, wtedy wsunął mi rękę pod plecy. Zaczęło się niewinnie, przez krótkie muśnięcia, do gorących pocałunków, po których brakowało nam powietrza, ale nie miałam odwagi i ochoty by to przerwać. Wiem tyle, że drugi raz, nie dopuściłabym do tego.
To jest NASZA tajemnica.
Za nic, nikomu tego nie wyjawnie, wstydzę się, ale nie zrobiłam tego przecież z byle kim
kochałam go, bardziej jako brata, ale jednak. Później przez tydzień go unikałam, bałam mu się spojrzeć w oczy. Byłam zdołowana tym faktem. Cieszyłam się tylko, że nie zapalił światła, i nie widział mnie nagiej, zabiłabym się chyba.

Znowu usiadłam na łóżku. Podkuliłam nogi, opierając brodę o kolana, i nawet nie wiem kiedy, poczułam na policzku pojedyncza łzę, którą równie szybko starłam. Nie wybaczę sobie śmierci tylu ważnych dla mnie osób. Zostałam tylko ja, i tylko ja muszę przez to przejść. Ten stan rozpierdala mnie. Nic nie pomagało, im więcej myślałam, tym bardziej rozmaczałam nad swoim losem, aż rozpłakałam się najmocniej jak tylko potrafiłam.

To była jedna z tych chwil, kiedy to nie ja sterowałam sobą, to był ktoś inny, nie ja. Próbowałam doszukiwać się błędów, które popełniałam przez całe życie, tylko po to, żeby dobić się jeszcze bardziej. Czułam, że muszę uwolnić się tego bagna. Chciałam zrobić to co tamtej nocy.
Poczuć ból fizyczny, nie psychiczny, który jest milion razy bardziej odczuwalny. Możecie mnie brać za idiotkę, która nie wie co robi. Ale to jest właśnie ten stan, nie jestem sobą. Rządzą mną emocje, robię wszystko pod ich wpływem. Wywlekłam się z łóżka, prostując nogi, które mi totalnie zdrętwiały i zapłakana ponownie przeszukałam swoją torbę wyciągając jak myślałam ostre narzędzie. Nie miałam siły. Boże, ja się poddaje. Ponownie siadając, tym razem po turecku, podwinęłam rękawy, przejeżdżając dwoma palcami po nadgarstku i wyżej, poczułam ślady.

Te które zrobiłam wtedy, lubiłam je, czułam i lubiłam jakkolwiek psychicznie to brzmi.

Uspakajając się, chwyciłam żyletkę pomiędzy środkowy a wskazujący palec, okręcając ją kilka razy uważnie obserwując. Uśmiechając się przez płacz, delikatnie gładziłam nią nagą skórę, to wszystko było tak śmieszne, że aż wcale. Zostałam skrzywdzona przez pierdolony los, a na dodatek krzywdzę sama siebie. Tak bardzo się boję, nie mam na nic ochoty, czuję się jak idiotka. Słona substancja napłynęła mi do ust, otarłam ja wolną dłonią, krztusząc się. Coś w środku mówiło mi, żeby tego nie robić, odłożyć i po prostu zasnąć, ale to nie było takie proste. Kiedy tylko przypominałam sobie o tym wszystkim, nie widziałam innego wyjścia. Samookaleczenie daje cierpiącej osobie poczucie kontroli i przynosi chwilową ulgę w napięciu wewnętrznym, ale z czasem może stać się przymusowym sposobem odreagowywania. To mnie przerażało, uzależnić można się nie tylko od alkoholu, papierosów, narkotyków, czy internetu. Nie. Tak naprawdę, można od wszystkiego, ale jednym przychodzi to szybciej, innym później. Nie wiem co już robić, nie chcę pomocy, ale sama też nie dam sobie rady. Kiedy mam słuchać rad osoby, która będzie się nade mną litować, to ja dziękuję. Dokładnie przyglądając się ostrzu, przyłożyłam jeszcze bliżej ciała, przechylając ją, tak aby przecięła skórę pod kątem. Poczułam lekki ból, byłam już na niego odporna, pod każdym względem. Szczypało, jeszcze mocniej niż za pierwszym razem. Poszło dość szybko, zrobiłam kilka ran, jedne były mocne, drugie zaś lekkie, ledwo widoczne, z niektórych lała się krew, a z innych prawie w ogóle nie wypłynęła. W jakimś stopniu, przerażał mnie widok czerwonego płynu, ale podobało mi się to. To tylko moment słabości, ale ja chcę cierpieć, w ten sposób. Zapominam o wszystkim innym i chociaż przez chwilę myślę tylko o bólu zadawanym żyletką. Serce wali mi jak młot, ale nie przestaję, kończę to co zaczęłam. Trzymam ostrze nad nadgarstkiem i robię to, znowu.
Coraz mocniej, jest więcej krwi, nie radzę sobie. Chwilę odczekałam, aż z rany przestanie wypływać płyn, wstałam jakby gdyby nic, posprzątałam, aby nikt nie był w stanie rozgryźć mojej tajemnicy i ponownie usiadłam na łóżku, gładząc nowe blizny. Będę musiała kupić bransoletki, cokolwiek, nie chcę ciągle chodzić w bluzach i długich rękawach, kiedy jest tak gorąco, zresztą, Harry chyba coś podejrzewa. Oparłam głowę na poduszce i wpadłam w trans. Nie odczuwałam nic, tak jakby mnie nie było. Kiedy miałam w końcu zasnąć, obudził mnie esemes.

Przepraszam, kto normalny nie śpi o tej godzinie, ludzie..

Wysunęłam rękę by znaleźć telefon leżący na stoliku obok. Mrużąc oczy, przez blask bijący z ekranu, przejechałam palcem po wyświetlaczu by go odblokować, uśmiechnęłam się lekko, kiedy zobaczyłam, że wiadomość jest od Harrego, ale równie szybko ten uśmiech zszedł mi z ust


    Od: Harry: Hope, ja jestem.. jestem mor.. musimy porozmawiać, natychmiast.


~~~~~~~~~~~

siemcia .-. 
psychiczny rozdział. 
nie wiedziałam co napisać.
komentujcie>>>>>>>>>>>>>>>
//kózka. {jeśli chcecie być informowani, nie piszcie tego w komentarzach, tylko w zakładce...}

sobota, 13 lipca 2013

Piąty: Niespodzianka


* Hope Pov *

Pożegnałam się z nim i było nawet miło, kiedy musnął mój policzek, to takie słodkie. Zakochałam się w jego włosach, lubię loki, ale w nim chyba powoli też, ale nie mogę. Kiedy stałam przy nim czułam się jakoś inaczej, tak jakby zła aura odchodziła, wybiegła ze mnie, wyprowadziła się, na zawsze, ale później wszystko wraca. Kiedy tylko zobaczę dyrektora wszystko wraca, a ja już nie umiem się uśmiechać. Wchodząc po schodach usłyszałam płacz, cichy, ale ten szloch wystarczył, abym usłyszała. Moja mama miała bardzo dobry słuch, pewnie mam to po niej, a po tacie mam głupotę, to na pewno, chociaż gdyby się zastanowić.. to ona a nie on, zadzwoniła po policję, bo myślała że mnie porwano, podczas gdy ja smacznie spałam u siebie w pokoju. To było dziwne, ale zabawne, może nie dla mnie. Wyobraźcie sobie, śpicie, a tu nagle do waszego pokoju pakuje się dwóch wysokich, zresztą bardzo przystojnych i młodych mundurowych, bo nie mieli nawet pewnie dwudziestu pięciu lat, o czym ja gadam!? Ale ja byłam w piżamie, w środku nocy, włosy miałam takie, jakbym nie myła przez miesiąc, w dodatku byłam po spotkaniu z Natem, nie zdążyłam zmyć makijażu i całe oczy miałam w tuszu, no, nie tylko oczy, nie wiem co ja robię podczas snu, ale nawet na czole miałam czarne ślady. Mina policjantów – bezcenna, ale nie zapominajmy, że to ja byłam ofiarą.. dobrze, że chociaż w tej piżamie byłam. To było chyba najśmieszniejsze zdarzenie, jakie pamiętam, chyba że do tego wszystkiego można zaliczyć prezent urodzinowy mojego ojca dla mamy... kupił jej AXE.. bo myślał, że skoro jest czerwony, to musi być dla kobiet.

Wchodząc wyżej, szłam w głąb korytarza za płaczem. Na końcu zwinięta w kłębek siedziała Mila, zrobiło mi się głupio, byłam dla niej taką starszą siostrą, tak w ogóle, szkoda, że nie mam rodzeństwa, nie zostałabym tak całkiem sama.. Poczułam nagłą chęć rzucenia wszystkiego, zabrania jej daleko, żeby nie cierpiała. Namyśl przyszedł mi tylko Drake, jeśli ona płacze przez niego, popamięta mnie.

-Hej, mała.. - przykucnęłam przy niej, lekko obejmując ramieniem
-Nie mów tak do mnie! - syknęła przez płacz. Zaraz zaraz. Coś mi świta, tak samo zareagowałam, jak Harry mówił do mnie Hope.. kurwa
-Co się dzieje, Mila, wstań, podnieś głowę, chodź do mnie – próbowałam ją zachęcić
-Nie mogę, muszę pomagać w tej pieprzonej kuchni – zapłakała
-Nie, nie musisz, idź do mnie, a ja pójdę do Grace i jej powiem, żeby wzięła na zmianę kogoś innego. - szepnęłam po czym ją przytuliłam
-Dobrze. - wstała, otrzepała kolana i udała się w stronę mojego pokoju.




 Szkoda mi jej było, Mila jest pogodną dziewczynką, zawsze widziałam ją uśmiechniętą, ubraną w sukienkę, ciemne brązowe włosy opadały jej na plecy, miała nieprzeciętną urodę, a w dodatku ważyła chyba z trzydzieści kilo, tutaj jej zazdrościłam. Szybciej przebierałam nogami, aby jak najszybciej znaleźć Grace i jej przekazać, że nie damy rady dzisiaj przyjść. Musiałam to załatwić, Mila czeka na mnie, muszę jej pomóc. Być może ma ten sam problem co ja, ale to jeszcze dziecko!

-Hej, Grace! - krzyknęłam z końca sali, żeby mnie zauważyła
-Hope, gdzie byłaś, pięć minut temu zaczęła się Twoja zmiana, w ogóle gdzie jest Mała? Zawsze była przed czasem – pokręciła głową
-Przyszłam Ci powiedzieć, że dziś nie damy rady, zawołaj tych z drugiej zmiany, Mila ma jakiś problem, muszę z nią porozmawiać, przecież nie ma nikogo, ktoś pomóc jej musi, ona ma tylko trzynaście lat, a jest w takim stanie.. zrozum, Grace. - próbowałam ją jakoś przekonać, musi się zgodzić!
-Idź. - odpowiedziała nieco wkurzona, ale chyba doszło do niej, że jest ciężko
-Dziękuję.

 
Teraz tylko migiem pędziłam z powrotem. Jest już po szesnastej, znów czas tak szybko leci.
Ale do chyba dobrze, jeszcze trochę, a stąd wyjdę. Zmęczyłam się, z trzeciego piętra na parter wcale nie jest tak łatwo się dostać, oo nie, a z moją kondycją nie jest najlepiej.. nawet nigdy nie było. Odszukałam pokój 216, otwarłam drzwi i pod wpływem emocji zamiast lekko zamknąć, trzasnęłam z całej siły jakąś w sobie trzymałam.


- Co Ci jest, Grace się zgodziła, nastąpią nas, Mila, nie płacz, proszę. - podeszłam do niej, siedziała na moim łóżku oparta o ścianę, dokładnie tak samo, jak ja w nocy, kiedy wysiadłam i całkiem w siebie zwątpiłam. 
-Nienawidzę go, nienawidzę, zabierz mnie stąd, ucieknijmy. - podniosła twarz, łzy spływały jej po policzkach, chyba wiem o co chodzi.

-Musisz być ze mną szczera, okej? - zapytałam, aby się upewnić.
-Okej.
-Chodzi o Draka? - spytałam zaciskając usta, czując, że źle zaczęłam ten temat
-Nie wiem o czym mówisz – rzuciła, chyba próbowała zabić mnie wzorkiem
-Nie udawaj Mila, to przez niego płakałaś, prawda?
-Mogę dziś spać u Ciebie? - znów łzy cisnęły jej się do oczu
-Mila, nie, nie możesz, ale zrobię coś, dzisiaj będziesz spokojna, zadzwonię do swojego kolegi, i wymyślę z nim plan, zobaczysz, że dyrektor wyjdzie stąd na minimum trzy dni. Obiecuję Ci to, nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale obiecuję. Tutaj są dwa łóżka, połóż się na tamto – wskazałam palcem – i zaśnij, poczujesz się lepiej – przytuliłam ją i pocałowałam we włosy.  


Moja mała.
Usiadłam przy niej, pocierając jej plecy, żeby poczuła się chociaż trochę bezpieczniej.
Nie rozumiem, jak taki typ, może to robić dzieciakom. To jest molestowanie, posiedzi za to trochę, tym bardziej, że utrzymuje stosunki płciowe ze swoimi podopiecznymi. Trochę dziwne jest to, że nikt jeszcze nie zrobił tego ważnego kroku i na niego nie doniósł. Zmienię to, i to już niedługo. Tak być nie może, zapłaci za wszystko. Po kilku minutach zasnęła, wyglądała tak niewinnie, kochana. Było tak bardzo cicho, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi. DRAKE?!

-Niespodzianka! - krzyknął kto? HARRY. Skąd on tutaj?!
-Ciszej bądź! Mila właśnie zasnęła – skarciłam go
-Niespodziankaa – szepnął podchodzą do mnie
-Co Ty tu robisz!? - zapytałam wkurzona-
-Odwiedzam Cię, jak chcesz mogę sobie iść, myślałem, że się ucieszysz jak mnie zobaczysz. Ciasto nawet kupiłem... to samo co Ci tak smakowało dzisiaj..... no ale.. jak chcesz.. mogę iść... okej.. to idęę.. - przeciągał i wolno cofał się do drzwi
-Zostań, nie rób już tej szopki. - odpuściłam i pozwoliłam mu zostać
-Tak! Ouu, przepraszam, zapomniałem o niej – wskazał na śpiącą dziewczynę
-Mam dla Ciebie zadanie, miałam zadzwonić, ale skoro już tu jesteś..
-No mów, spróbuję. - usiadł na moim łóżku
-Chodzi o Draka – usiadłam koło niego – i Milę, i pewnie wiele innych osób. Mógłbyś do niego zadzwonić? Jako ktoś inny, powiedz, że wygrał jakaś wycieczkę cokolwiek, nie wiem, zależy nam na tym, żeby wyjechał na jakieś kilka dni. Proszę – szepnęłam opierając głowę na jego ramieniu
-On to nadal robi? - ohoho, tym pytaniem zbił mnie z tropu
-C-co robi? - chyba zaczęłam się denerwować.
-Wiesz co. - rzekł błagalnym tonem
-Robi.


Ja pierdole, powiedziałam to..
-Zadzwoń, proszę, nie zostawiaj nas tu tak.
-Zrobił Ci krzywdę? - spytał patrząc mi w oczy
-Zadzwoń, a pomożesz – odwróciłam wzrok, za dużo można z niego wyczytać, co działało na moją nie korzyść, nie chciałam aby dowiedział się, że robi mi to, co robi. To jest co najmniej krępujące
-Powiedz, czy zrobił Ci krzywdę. - powtórzył wolno i wyraźnie. Wkurwił się
-Chcę pomóc Mili. - nie odpowiem mu na to pytanie
-Pytam o Ciebie, nie o nią.
-Harry, stop! Na prawdę, dość. 
-Słuchaj, ten sukinsyn skrzywdził nie jedną dziewczynę, nie jednego chłopaka – syknął z obrzydzeniem – nie jedno dziecko. I wiesz co? NIC, ALE TO NIC MU NIE UDOWODNILI. Ten skurwiel wciąż jest na wolności, a pracuje tu od dobrych kilkunastu lat. Wiesz ile osób skrzywdził? On nie boi się niczego. Więc jeśli zrobił coś Tobie to mu nie daruję.
-Nie martw się o mnie. - spojrzałam w okno – Nie lubię rozmawiać o sobie, o swoich problemach, i całej reszcie, nie lubię. Nie jest mi tu łatwo, ale daję radę, bo muszę, nie chcę też zostawić tu samej Mili.
-Zaufaj mi w końcu 
-Nie, nie teraz. Nie naciskaj na mnie, proszę Cię tylko, żebyś zadzwonił do tego idioty, i powiedział, że wygrał tą pierdoloną wycieczkę – krzyknęłam zdenerwowana, nie zważając na śpiąca trzynastolatkę
-Wykupię temu jebańcowi wycieczkę w Turcji, nie będzie go przez 10 dni, będziecie mieli wszyscy święty spokój.
-Nie masz płacić za jego wycieczkę, masz go wypierdolić na drugi koniec kraju,tylko tyle.
-W takim razie, nie będziecie miały ani chwili wolnej! Zrobię to, co uważam. Ten sukinsyn Cię skrzywdził!
-Skąd wiesz, że mi to zrobił? - rzuciłam, a później zrozumiałam, że właśnie mu się przyznałam
-Wiedziałem, kurwa, czemu mi nie powiedziałaś!



Jestem skończona, jeśli wtedy byłam skrępowana i czułam się jak dziwka, to teraz czuję się jak gówno. Jestem taka bezradna, bezsilna. Opadłam na kolana Harrego, specjalnie, żeby nie mógł spojrzeć na moją twarz. Nie umiem już sobie z tym poradzić, to jest chore. Teraz kiedy wszystko wydawało się układać, musiałam to spierdolić i powiedzieć prawdę, co on teraz o mnie myśli,
może, że to lubiłam, że mi się podobało, w jego oczach jestem skończona. Płakałam, coraz bardziej.
Poczułam jego wielkie dłonie na plecach, dlaczego on mnie dotyka, po co mnie pociesza. To mi nie pomoże, jestem kurwą. Mam naprawdę wielką ochotę wyjść stąd i nie wracać, ale te dzieciaki które tu są..


-Wykupię mu tą pierdoloną wycieczkę na dwa tygodnie, ten gnój Cię nie skrzywdzi, nie skrzywdzi nikogo. Zajmę się tą sprawą, i osobiście dopilnuję, aby w końcu zapłacił za te wszystkie błędy – otworzył okno, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, wyjął jednego, podpalił, zaciągnął się i wypuścił dym na zewnątrz. - 2 tygodnie, Turcja, a jak wrócę do domu, wszystko inne dopilnuję, zaufaj mi w końcu – spojrzał na mnie i zaraz szybko obrócił się

-Harry, dziękuję, bardzo, naprawdę – znowu się rozpłakałam, ale tym razem raczej ze szczęścia nie mogę się doczekać, kiedy powiem o tym Mili.
-Halo? Pan Drake Santiago? Gratuluję! Wygrał pan wycieczkę do Turcji na całe dwa tygodnie z wyżywieniem! Wylot dziś z centrum o dwudziestej trzeciej! Serdecznie gratuluję i widzimy się na zbiórce.  


~~~~~~~
siemaneczko c:
teraz uwaga: KAŻDY kto CZYTA ten KOMENTUJE (:
i wgl tyle komentarzy trfyhgftgyhefrtdydger, ily.
+ jeśli chcecie być informowani o rozdziałach >>>>>> wpisujcie się na listę informowanych, bo potem komentarzy nie ogarniam :D

niedziela, 7 lipca 2013

Czwarty: Śmietana


* Hope Pov *

Ja pierdole, zaspałam. Jest właśnie jedenasta, a o tej właśnie godzinie, miałam spotkać się z Harrym. Pomyśli, że to olałam, i nie przyjdę. Wywlekłam się szybko z łóżka, wyjrzałam przez okno, BYŁ, czekał. Jest gorąco, słońce dawało po oczach. Wyszukałam w torbie krótkie spodenki i bluzkę z długim rękawem, przecież mam teraz te blizny, nie chcę aby je zobaczył, nie chcę mu wszystkiego tłumaczyć. Zdenerwowanie to to, co czułam. Tylko zdenerwowanie, nic więcej. Taka pustka, i żal o to co zrobiłam, wiedziałam, że gdybym się powstrzymała, nie doszłoby do tego, ale jest już za późno. Czasu nie cofnę. Ubrałam się w niecałe dwie minuty, rekooordd! Założyłam na nogi granatowe trampki, szybko związałam, włożyłam telefon do kieszeni i wybiegłam z pokoju, wcześniej upewniając się, że schowałam w bezpieczne miejsce pamiętnik. Głupio by było, gdyby ktoś go znalazł, znaczy wydaje mi się, że nikt tu nie wchodzi bez powodu, co by chcieli stąd zabrać... tu kompletnie nic nie ma. Otwierając po kolei wszystkie drzwi, zbiegałam po schodach i już, zauważyłam Loczka,  
czy ja właśnie go tak nazwałam?  
Powoli, nie za szybko podeszłam do niego, ostrożnie, abym znów nie zrobiła nic głupiego, jak wylądowanie twarzą w piachu.
Pieściłam oczy jego widokiem. Wysoki, a przynajmniej wyższy ode mnie brązowowłosy, właściwie to ile on ma lat? Miał na sobie idealnie dopasowane jeansy, chociaż to bardziej były rurki, obcisłe, że jemu to nie przeszkadza, że go to nie uciska.. O czym Ty myślisz McFight!
Tak seksownie wygląda w koszuli... Różowo-granatowy materiał spoczywał na jego torsie.
Górny guzik był lekko odpięty, ou.. nie zaszkodziłoby mu odpiąć też pozostałe.. Zachowuję się jak dzieciak, mam żałobę, zamiast robić to co należy, ja myślę o jakiś … o tych sprawach.
Słodko się uśmiecha, widząc mnie z daleka, wesoło pomachał ręką.

-Hej – uśmiechnął się w moją stronę
-Hej – odpowiedziałam nieco niepewnie
-Oszalałaś? - zaśmiał się odgarniając włosy z czoła
-Dlaczego? - o co mu chodzi...
-No nie wiem... Jest ponad dwadzieścia sześć stopni, a Ty w długim rękawie? -Aaa, to.. - zaśmiałam się – Ja, wiesz. Przywaliłam w szafkę, szukałam w nocy telefonu.. i.. ja.. ten, światła nie zapaliłam. Mam fioletową plamę, nie chcę tego pokazywać.. - nie jestem dobra w kłamstwie, tak myślę.
-Niech będzie, że Ci wierzę – zaśmiał się – Słuchaj, tak sobie wczoraj myślałem... nie chciałabyś teraz gdzieś wyjść? Tak, porozmawiać, ale nie tutaj, do parku, kawiarni. Chodź – w tym momencie, miałam wrażenie, że chciał mnie złapać za rękę, ale dzielił nas płot, niestety.
-Nie wiem, czy mi Drake pozwoli, on jest wiesz... wątpię, naprawdę.
--Hej, masz prawie te osiemnaście lat, i po co pytać akurat jego, zapytaj Grace, powiedz jej, że chcesz wyjść ze mną, pozwoli Ci, pozdrowiłaś ją ode mnie? - spojrzał pytającym wzrokiem
-O mój Boże, przepraszam, zapomniałam, całkiem mi to wyleciało z głowy – zakryłam dłonią usta
-Dobra, wybaczam – zaśmiał się – A teraz leć do Grace, i mów, że wychodzisz, i przebierz się, na pewno prawie nie widać tego siniaka
-A do której mam o to wyjście poprosić?
-Powiedz po prostu, żeby się nie martwiła, i że Cię sam odprowadzę – śliczny ma ten uśmiech
-Zaraz wrócę, poczekaj.
 

On jest taki... gyhtbuhftgyfed. Podbiegłam do budynku, znalazłam Grace, powiedziałam jej o Harrym, i o tym, że chciałam z nim wyjść. Na samo imię, zagruchała klaszcząc w dłonie. Nie wierzyła, że mówię o tym dzieciaku w lokach. Bez namysłu pozwoliła mi iść. Ucieszyłam się, szczerze się uśmiechnęłam w duchu i już ze spokojem poszłam do pokoju, uczesałam włosy, ale bluzki nie zmieniłam, nie mam mowy. Na dworze było gorąco i duszno, ale dam radę. Już chciałam wychodzić, ale zdałam sobie sprawę z tego, że sama chcę mu się spodobać. Pierwszy raz od tragedii, sięgnęłam po kosmetyczkę. Stanęłam przez wymęczonym lustrem, kilka ruchów i moje oczy były inne, wyraźniejsze, wyglądałam znacznie lepiej. Na usta nałożyłam lekko różowy błyszczyk i wyszłam.

Gotowa, po raz kolejny.



*Harrys Pov *

Biegnie, pomachała mi ręką, że mam iść z drugiej strony, zgodzili się, yeaah. Zawróciłem i udałem się pod główne wejście. Nawet nie wiem, gdzie możemy iść. Chciałem sprawić, że oderwie się od rzeczywistości, i chociaż na chwilę poczuje się lepiej. Cel dzisiejszej wyprawy. Iii bluzki nie zmieniła, nie wiem dlaczego, przecież siniak to nic złego.. Nie trzeba od razu się z tym ukrywać.
Dziwna jest, ale ją lubię. 


-Ślicznie wyglądasz.. - chyba się zarumieniłem
-Dziękuję. - O mój Boże, chyba odpuściła.
 - Nie przeszkadza Ci to?
-Dopóki nie będziesz na mnie mówił Hope, mów co chcesz, jak chcesz i kiedy chcesz.
 -Nie wiem dlaczego nie lubisz tak swojego imienia, ale jeśli tego nie chcesz, nie będę mówił tak do Ciebie
 -Dziękuję, a gdzie tak w ogóle idziemy? - zapytała podchodząc bliżej
-Kawa. Lubisz kawę? - uśmiech nie schodził mi z twarzy
- Jasne, może być, to co? Idziemy? - zaśmiała się ciągnąc mnie za rękę
 

Myślałem, że będzie mniej zainteresowana tym wyjściem. Wydaje mi się, że się dogadamy. Zależy mi, aby otwarła się przede mną. Jeśli ten Drake robi to, co robił, możliwe, że na nadgarstkach ma ślady sznurów. Zabiłbym go wtedy. Jak można tak znęcać się nad dzieciakami, nad kimkolwiek. To jest chore, nie odpuszczę mu, jeśli coś stanie się Hope. To trochę dziwne, prawie się nie znamy, rozmawialiśmy dokładnie raz, a czuję się jakbyśmy spędzili razem co najmniej pół roku. Złączyła nasze palce i ruszyliśmy w kierunki kawiarni, zajęliśmy miejsce pod oknem, zostawiłem ją i poszedłem zamówić dwie mrożone kawy z podwójnym cukrem, jedną z bitą śmietaną i kawałek czekoladowego ciasta.


-Mam nadzieję, że lubisz z dodatkową porcją cukru, bo już zamówiłem... rozumiesz.. - zaśmiałem się i usiadłem naprzeciwko niej.
 -Lubię – odwzajemniła uśmiech
-Opowiedz mi o sobie – rzuciłem patrząc jej w oczy, bawiąc się swoimi rękami
-Emm.. Nazywam się Hope.. - wciągnęła powietrze – McFight, niedługo mam osiemnaście lat i nie mam nikogo. Jak widać, moje życie jest bardzo ekscytujące. - pokręciła ironicznie głową
-Harry Styles , ale ja nawet lubię swoje imię – lubiłem patrzeć jej w oczy
-Gdzie Ty mieszkasz?
-Tu, niedaleko. Za rogiem.
-Ile Ty masz w ogóle lat, mieszkasz sam? - zapytała spoglądając na swoje buty
-Dwadzieścia– zaśmiałem się pod nosem, opierając łokcie na stoliku, - Tak sam, moja ciocia przepisała mi cały dom i fortunę, a później popełniła samobójstwo..
-Przykro mi... Nie wiem co powiedzieć... - nagle oniemiała
-Taa... - oblizałem wargi
-Na prawdę, nie chciałam. - stłumiła głos, kiedy do stolika podeszła kelnerka

-Dwie z podwójnym cukrem, jedna ze śmietaną i ciasto. - uśmiechnęła się i odeszła


Posunąłem do niej szklankę z kawą i wielką śmietaną na górze, kiedy się uśmiechnęła podałem jej jeszcze kawałek deseru. Siedziała tak niewinnie, dobrze, że sala była klimatyzowana, inaczej stopiłaby się w tej bluzce. Każdy spoglądał na nią. Prawie trzydzieści stopni, a dziewczyna siedzi w długim rękawku. Wcześniej nie była pomalowana, teraz jest. Nie lubię jak dziewczyna się maluje, wolę taka jaka jest, bez żadnych poprawek, ale przecież jej nie zabronię. Wepchnąłem jej ciasto do ust, kiedy nie chciała go zjeść i wypiliśmy napoje, potem Hope ubrudziła się śmietaną, co było zabawne i nie mogłem powstrzymać śmiechu.
Zwykły napad.
Porozmawialiśmy, próbowałem jej pomóc i już. Minęły cztery godziny i musiała wracać, żeby znów pomagać w kuchni

-Więc.. jutro też się widzimy? - spytałem po krótkiej ciszy
-Mam nadzieję, dasz mi swój numer? - spytała a ja w duchu mocno ją przytuliłem
-Pewnie, zapisuj – podałem jej ciąg liczb, a gdy go zapisała, poszedłem zapłacić i wyszliśmy
-Miło mi się z Tobą spędza czas, Harry. - podeszła do mnie i objęła w pasie kiedy byliśmy poza kawiarnią

 

Chwyciłem ją za rękę i odprowadziłem pod budynek, na koniec całując w policzek, spięła się, ale pozwoliła mi, cieszyłem się, że nie pomyślała, że chcę ją wykorzystać, czy coś.. Później wróciłem z powrotem do siebie do domu, pustego, bogato zrobionego domu. Moja ciotka miała fortunę a teraz ja mam, choć nic w życiu nie osiągnąłem, pieniądze mam zapewnione do śmierci, w dodatku przypisała mi dom, tyle od niej dostałem.. Tak mi szkoda tej dziewczyny, teraz zaczynają jej się najlepsze lata życia, a ta jest przygnębiona. Mam w planach, żeby zabrać ją do siebie, za ten niecały miesiąc, ale nie wiem czy się zgodzi.. Chyba się zakochałem, ale czy to jest w ogóle możliwe po zaledwie dwóch spotkaniach?? Porozmawiam z nią na ten temat, najlepiej u niej w pokoju, wpadnę bez zapowiedzi, przy okazji odwiedzę Grace, tylko ją lubiłem w tym popierdolonym miejscu.
Wróciłem do mieszkania, thsfddedsasafkiht
 – DOMU, WIELKIEGO DOMU Z OGRODEM I BASENEM. 
Tu jest zajebiście, chciałbym tu przyprowadzić Śliczną. Mam ochotę odwiedzić ją jeszcze dzisiaj, kupię coś słodkiego i zrobię jej niespodziankę, obym tylko nie wpadł na Draka... wydaje mi się, że jeszcze mnie pamięta, haha ha...



~~~~~~~~~~

I know, I know. Krótki ._.

Jeśli czytasz, skomentuj (:
chcę wiedzieć czy nadal czyta to tyle osób, co pierwszy rozdział...
#ily #kózkonators ahahha  pozdrawiam żonkę i mamusie :')

środa, 3 lipca 2013

Trzeci: Psychopata


- Zostaw mnie, kurwa, zostaw – próbowałam się wyrwać, ale to na nic, on jest starszy, jest silniejszy, jest facetem, jest pedofilem, pierdolonym pedofilem
-Kochanie, wiem, że to kochasz – sapnął w moje usta.

Z całej siły, którą w sobie miałam, zacisnęłam je, by nie miał do nich dostępu. Z całej siły, broniłam się. Z całej siły chciałam to zrobić i zapomnieć. Chciałam uciec, wyjść, cofnąć czas, być szczęśliwa. Ale teraz? Teraz nic nie ma sensu, wszystko stało się takie popierdolone. Dlaczego ja nie mam żadnej innej rodziny.
D L A C Z E G O.
Tak bardzo brakuje mi Nathana, w ciągu paru dni, zmieniło się tak strasznie dużo. Jeśli... jeśli ja zajdę w ciążę, w tym obleśnym gnojem. Co ja zrobię, tak strasznie się boję. Nikt mnie od tego nie uchroni, muszę komuś o tym powiedzieć. Ouu... szkoda, że nikogo nie mam.

Super, oby tak dalej

-Ty suko, tak bawić się nie będziemy – pociągnął mnie za włosy, co dało mu stu procentową gwarancję na to, że otworzę usta, na tyle, by się nimi 'zajął'. To wszystko było takie obleśne. Jego język, w mojej buzi. Jego stare, wargi na których widok chciało mi się rzygać, na moich.

Szkoda, że nie wpadł na pomysł, żeby mnie związać.

Jak co nocy, ciągle to samo. Wchodzi, rzuca się na mnie, zdejmuje mi bluzkę, później swoją. Kiedy jestem w staniku, całuje mnie, sapie i udaje, że dochodzi. Odpina swój rozporek, zdejmuje spodnie, bokserki. Każde mi wziąć tego obleśnego penisa do ręki. Robić mu dobrze. A kiedy za pierwszym razem mu się postawiłam, miałam kare. Musiałam robić mu loda równo trzydzieści minut, a on dochodził w moich ustach, a kiedy płyn znajdował się w mój gardle, kazał mi połknąć, a resztę po prostu zlizać. Wiecie jak się czułam? Jak tania dziwka. Dlatego teraz bez żadnego bulwersu zewnętrznego, bo w duchu dawno już do zabiłam, robiłam, co mi każe. Chwyciłam go w dłonie, poruszając ręką w górę i w dół jego długość. Zawsze było ale. Albo za wolno, za szybko, za lekko, za mocno. Przedwczoraj jak mnie wkurwił, ścisnęłam mu z całej siły, aż zapłakał, idiota.

-Wystarczy, nie chcę dojść już teraz, Hope. - rzucił zadowolony

Ile dziewczyn, a może też i chłopaków wykorzystuje ten skurwiel? Dlaczego nikt nic nie mówi?

Ahh, to dyrektor.

Wtedy wstał i odpiął mi stanik, który w jednej chwili spadł na łóżko. Zamknęłam oczy, nie chciałam tego oglądać, odrzuciłam głowę do tyłu, a wtedy jego usta zanurzyły się na moim sutku.
Ciągnął, lizał, ciągnął i cieszył się, bo widział, że to boli. Płakałam. Kiedy wydawało mi się, że kończy, ugryzł go. Mocno, lubił patrzeć jak ktoś cierpi. Później przyszła kolej na drugą, którą katował jak, jak i poprzednią.

Że takie sukinsyny jeszcze istnieją.

Na tym się nie kończy.

-Zdejmij spodnie, Hope. - właśnie dlatego nienawidzę tego imienia, zawsze powtarza je na końcu zdania, pierdolec. - Teraz zabawimy się bardziej.

On jest kurwa chory, nie chcę się kurwa z nim 'zabawiać', chcę żeby spierdalał i dał mi spokój.
Nic nie zrobiłam,podszedł do mnie, wkładając palce pod gumkę mojej piżamy, odchylając ją, zsuwając, pozwalając, aby spadły. Zabrał się za moją bieliznę, i byłam naga. Naga i skrępowana.
Nie robiłam nic, aby mu przeszkodzić, nie chciałam przez pół godziny, lizać jego obrzydliwego chuja. Rozchylił mi nogi, i wszedł. Wsuwał i wysuwał. Mocno i szybko. To wszystko boli, a ja nadal czuję się jak dziwka, choć nie ja tego chcę, to nie moja wina. Krótko przed dojściem, wyciągnął go ze mnie.

Jebaniec boi się, że będą konsekwencje.

Zszedł niżej. Jego twarz była na poziomie mojej kobiecości. Najpierw dotykał. Cieszył się, że ma władzę. Napluł. Wystawił język i przejechał nim po mnie. Wsunął język między wargi, a ja zamarłam, bo N I C NIE MOGŁAM ZROBIĆ. Byłam skrępowana, moja psychika wysiada. Coraz bardziej czuję się jak dziwka, gwiazdka porno. Mój płacz nie pomaga. Wcale. To go pobudza.

-Na dziś koniec, Hope. Mam nadzieję, że jesteś w pełni zadowolona. - uśmiechnął się dumny i wyszedł, popierdolony

Zostałam sama, bez ubrań na łóżku. Ciekawe do kogo teraz poszedł. Sięgnęłam po piżamę i ubrałam ją ponownie. Miałam ochotę pójść się umyć, ale o tej godzinie, to w ogóle nie wchodziło w grę. Chciałam powiedzieć o wszystkim Harremu. Potrzebowałam się wygadać. Zawsze od dziecka, znaczy odkąd pamiętam, wszystko dusiłam w sobie. Dopiero niedawno, wszystko co mnie przytłaczało powiedziałam Nathanowi. Ufała jemu, a on mi. Bezgranicznie, byliśmy jak stare, dobre małżeństwo. Nienawidziłam kiedy się kłóciliśmy, ale kto w tych czasach nie ma na swoim koncie choć jednej sprzeczki?.. Kiedy ochłonęłam po całym zajściu, wsunęłam rękę pod materac i wyjęłam spod niego ciemny zeszyt, pamiętnik.

.. Kochany pamiętniku.

On znowu tu był, znowu mnie dotykał
znowu to robił. Mam dość, ale poznałam
dzisiaj Harrego, mam wrażenie, że on coś wie,
nie powiem o tym nikomu, nawet Grece.
Nie chcę już żyć.
Nienawidzę Draka.
Jeszcze tylko niecały miesiąc.
Wytrzymam ..

Tak, mam prawie osiemnaście lat i tak, bawię się w takie pisanie. Czuję się brudna, niechciana i tania. Nie mam szacunku do samej siebie. Mam po prostu dość tego gówna. DOŚĆ. Jestem zdesperowana, tak bardzo, że najchętniej poddałabym się, ale w tej chwili, samobójstwo nie wchodzi w grę. Ja jeszcze wsadzę tego pedofila za kratki, on mnie popamięta, ale nie tylko o to chodzi, jest też Harry.. Nie chcę poddawać się teraz, nie dziś, nie tu, i nie w ten sposób.
Wkurzona, zdenerwowana, i bezradna usiadłam na środku łóżka opierając głowę o ścianę,
Zaczęłam płakać, cicho, powoli, ale nie dałam rady, w końcu zaczęłam wyć, a aby to uciszyć, zakryłam się poduszką, zrzucając kołdrę szukałam po wszystkich szufladach coś ostrego.
Nie było nic, kompletnie. Popierdolone. Przeszukałam swoją torbę, kosmetyczkę, jedyną rzecz, którą udało mi się znaleźć była maszynka do golenia. Czując cały gniew, musiałam się wyładować, odprężyć, a inny pomysł nie przychodził mi do głowy. Rzuciłam ją na łóżko, zapięłam torbę i schowałam ją z powrotem do szafy. Desperacko próbowałam ją rozwalić. Uderzałam o stolik, ale to było za głośne. Złamałam ją, i podważyłam długopisem. Kilka minut bawienia się i była rozbrojona, wyrzuciłam plastikowe pozostałości, a oderwane od plastiku ostrza odłożyłam na poduszkę. Zapaliłam nocną lampkę, by wszystko dokładniej widzieć. Zamknęłam okno, aby nie wleciały do środka komary, nie chcę służyć za ich pokarm, niech szukają inną ofiarę, ja już nią i tak dawno jestem. Usiadłam na miękkiej powierzchni, żadna deska nie wbijała mi się w dupe.

NORMALNIE JAK W APARTAMENCIE, luksus pierwsza klasa

Spojrzałam się na swoje nigdy wcześniej nie pokaleczone ręce. Kiedyś nawet nie śniłam, że to zrobię, że będę zdesperowana do tego stopnia, że zrezygnuję w ten sposób. Ale te kilka tygodni temu, moje życie było wręcz idealne. Dom, rodzina, przyjaciel, wszystko co potrzebowałam, a teraz, nie dość, że jestem poniżana, to nie mam w dodatku komu o tym wszystkim powiedzieć.
Tutaj są same dzieciaki, przez ten tydzień nie widziałam nikogo starszego od Mili – trzynastolatki, która razem ze mną pomagała w obiadach. W mojej głowie, ponownie pojawił się Drake, na samą myśl o nim, robiło mi się nie dobrze, to między innymi on skłonił mnie, to tego, co miało za chwilę nastąpić. Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam tego robić, ale to wszystko było takie silne. Ja jestem słaba, od zawsze, na zawsze. Było trochę po czwartej, a ja siedziałam na łóżku z ostrzem w dłoni przygotowana na to 'zadanie'. Nie zadawałam sobie pytania 'DLACZEGO', 'PO CO', nie, nie potrzebowałam tego, dobrze wiedziałam dlaczego chcę to zrobić. Towarzyszył mi strach, przed tym, że zrobię sobie większą krzywdę, aniżeli chciałam. Płakałam. Znowu. Tak, użalałam się nad swoim życiem, zresztą, kurewskim życiem.
Otarłam oczy, by cokolwiek widzieć, uspokoiłam się i spojrzałam, to na rękę, to na ostrze, ręka, ostrze,ręka, ostrze. Poddałam się. Łzy nie przestawały mi lecieć z oczu. Moja twarz była cała mokra, ręce, szyja wilgotna od słonej substancji.

Jestem gotowa.

Przyłożyłam delikatnie, bojąc się, nowo poznaną mi, w tym wydaniu rzecz do ciała. Drżałam, ale nie miałam już chęci, na nic. CHCIAŁAM UMRZEĆ. Pochyliłam je trochę, umieściłam bliżej skóry, i wolnym ruchem przejechałam około cztery centymetry zostawiając ślad w postaci kreski, z której następnie powoli wypływała krew.

Taki był zamiar

Wzdrygłam się, ale widok czerwonego płynu mnie nie powstrzymał. Totalnie zapomniałam o przytłaczających mnie problemach, teraz czułam tylko i wyłącznie ból, szczypanie a zarazem swędzenie. Zamknęłam oczy i zrobiłam kilka następnych znaków swojej bezradności. Smutek całkowicie minął, ale czułam wyrzuty, ja się chyba właśnie poddałam i będę poddawać z każdą kolejną kreską. Możliwe, nie zaprzeczam. Ale ulżyło mi, bardzo. Być może blizny zostaną, zawsze będę mi o tym przypominały, dlaczego to zrobiłam. Będę pamiętać tego sukinsyna przez całe życie, na zawsze zostawi ślad w mojej psychice. W tak krótkim czasie tracę wszystko, a kiedy wydaje mi się, że to już koniec, pojawia się on. Mówi, że też tu był, miał ciężko, ale jest, nie poddał się, a ja właśnie to zrobiłam, i wcale nie żałuję, przynajmniej teraz. Wydaje mi się, że cały strach minął, ponownie położyłam się w łóżku, nie bałam się już tak, ten obleśny typ już tu dziś był, jest mało prawdopodobne, aby pojawił się ponownie. Wróci jutro. Byłam obolała, po całym zajściu, nie byłam nawet w stanie się uśmiechnąć, dlaczego niby miałabym to robić. Nic nie jest dobrze, wszystko się wali, nie będę udawała, że jest okej. Położyłam głowę na poduszkę i od razu zaciągnęłam kołdrę pod samą brodę.
Nastawiłam budzik na dziesiątą, a potem nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

O jedenastej, chcę go bardzo mocno przytulić.


~~~~

dziękuję, że ktoś to w ogóle czyta *o*

komentarze TYLKO motywują :3, no ale miło się czyta :D

jeśli chcecie być informowani wpisujcie swoje nazwy z tt w zakładce po lewej :) / kózka.