Umiesz liczyć? Licz na siebie. Tak
właśnie myślałam, ale kiedy Harry zadzwonił w nocy, mówiąc, że
wszystko ustalił, nie wiedziałam jak mam się zachować. Skakałam
z radości, jak ja mam mu się odpłacić? Boże, dzięki niemu nie
będę chodziła spać w strachu, że ten idiota tu przyjdzie, będę
spokojna, nie tylko o siebie, ale też i o Milę.
Czyli, że jednak facecie mają
uczucia?
Naprawdę, nie wiem kiedy i jak mu za to podziękuję. Taka
wycieczka nie kosztuje sto złotych, których jak zresztą nawet i
nie mam. Okazało się, że mój ojciec grał w kasynie, tam, na
Karaibach, dzień przed wyjazdem stamtąd przegrał. PRZEGRAŁ
WSZYSTKO. Nie wierze, kurwa, jak dorosły mężczyzna może
postawić wszystko na jedną kartę, jak można przegrać dom,
pieniądze i wszystko inne. Nigdy mu tego nie wybaczę, pewnie, o
zmarłych powinno się mówić dobrze, albo wcale, ale to już było
przegięcie.
Na start, na osiemnastkę nie mam nic, to mnie przytłacza. Bardzo,
za bardzo. Gdyby nie Grace, nie wiedziałabym nic, o tym, że Nathan
nie żyje, choć historyjka z jego 'wypadkiem' coś mi nie wchodzi,
w tym jest coś głębszego, z tym, że mój ojciec zostawił mnie z
niczym, nie wiedziałabym też, że pogrzeb moich najbliższych jest za dwa
dni, w sobotę.
Nie radze sobie, z niczym. Nie mogę pogodzić się z tym, że już
ich nie ma. Każda dziewczyna ma problemy, każda chce o tym pogadać
z matką, chce żeby była jej przyjaciółką, chce jej wszystko
mówić, a teraz? GÓWNO I NIC. Komu mam się wygadać, Grace? Ah,
tak. HARRY. Ale przepraszam.. co? Jemu mam powiedzieć, że boli
mnie brzuch, bo mam okres? To on poleci do sklepu po podpaski?
Wybaczcie, ale nie byłabym w stanie nawet go o to poprosić, jakby
nie było, to w końcu chłopak. Pewnie, że rozumie, dziewczyna
różni się od chłopaka, zapewne wie, co i jak, kiedy i po co. Ale
nie jestem na tyle otwarta, by z nim o tym porozmawiać. Boję się
przyszłości, tego co będzie.
Cofnijmy ten pierdolony czas, Fineasz? Ferb? GDZIE KURWA ONI SIĘ
PODZIEWAJĄ, KIEDY ICH POTRZEBUJĘ..
Chciałabym spotkać się z Harrym, podziękować. Poprosić,
żeby poszedł ze mną na pogrzeb. Nie chcę być sama, wydaje mi
się, że nie będzie z tego powodu tryskał radością i zrozumiem,
jeśli odmówi, ale mimo wszystko, chcę tego. Wyraz twarzy Mili,
kiedy dowiedziała się o dwutygodniowym wyjeździe Draka –
BEZCENNY. Każdy dzień był tu taki sam. No, może teraz się to
trochę zmieni, w nocy będzie bezpieczniej. Myślałam też nad tym,
aby przeprowadzić tu spotkanie wychowawców i pracowników. Z tego
co mi wiadomo, nikt tu za bardzo nie przepada za dyrektorem. Jeszcze
dziś porozmawiam z Harrym, o moim planie, a mianowicie, chciałam
wpierdolić tego sukinsyna za kratki. Żeby pożałował, wszystkiego
co zrobił, żeby go w tym więzieniu gnębili, dobrze wiem, że za
molestowanie, miło tam mieć nie będzie. Kilka lat temu miałam
fazę. Jarałam się służbą w policji. Być może nadal mi nie
przeszło, ale do teraz nie mogę czegoś zrozumieć. Koleś, który
zabije, dostanie dwa lata w zawieszeniu na pięć, bo uznają go za
'niepoczytalnego' ale inny, który będzie miał przy dobie odrobinę
koki, dostanie trzy lata w kiciu, bo 'udowodnią' mu handel.
KURWA?
To jest chore, jeśli Santiago niczego nie udowodnią, to sama się
tym zajmę. Zrobię wszystko, WSZYSTKO, żeby zapamiętał
mnie, i te krzywdy. Nikt nie ma prawa traktować ani mnie, ani nikogo
innego w taki sposób, a przynajmniej tak myślałam, do czasu.
I znowu mam ochotę wszystko rzucić i wyjść, odejść, ale to by
było za proste.
Może i jestem słaba, ale nie chodzę na skróty, dobra okej,
chodzę, ale nie akurat w tej sprawie.
Prawdę mówiąc, poczułam ulgę, z powodu jego wyjazdu, ale bolało
mnie to, że będzie się świetnie bawił... lecz po powrocie to się
zmieni, obiecuję teraz sobie i wszystkim. Pierwszy raz poczułam, że
komuś na mnie zależy. Tak, chodzi o Harrego. Wiem, wiem, nie
powinnam, właśnie straciłaś matkę, ojca, bla bla bla bla,
przyjaciela, bla bla bla. WIEM, ale nie mogę żyć tym, chcę
zapomnieć, poznać kogoś, i poznałam. Wydaje się być zajebistym
facetem, nie chcę tego spierdolić,
nie tym razem.
Usiadłam na łóżku, znów to czułam, tą całą bezradność. Nic
nie mogłam zrobić, jestem tylko dzieckiem, właśnie. Nikt nie
bierze mnie na serio, nikt nie traktuje mnie na tyle poważnie, bym
mogła przestać uważać się za małolatę. Ale jakby pomyśleć,
chyba bardziej pasuje mi opinia rozkapryszonego bachora, niżeli
dorosłej kobiety. Nie stąpam mocno. Nie było dnia od
wypadku, abym nie płakała i nie myślała o tym co mnie spotkało.
Złe rzeczy, zawsze spotykają dobrych ludzi, zapamiętajcie to.
Nie mam pewności czy to prawda.. kiedy myślę o Nathanie, mam
ochotę się zabić. Wbić sobie nóż w serce, przeciąć żyły.
Teraz właśnie zachowuję się jak taki bachor, zwykły dzieciak,
przespałam się z nim.
Tak, przespałam się z najlepszym przyjacielem.
Nie, nikt o tym nie widział. Czy żałuję? Nie wiem, naprawdę,
nie wiem. To tak, jakby zapytać kogoś kto nie jest najszczuplejszy
czy żałuje, że zjadł pączka. Większość odpowie, że nie, 'bo
był dobry'. Nathan też był.. To stało się jakieś trzy miesiące
przed wypadkiem. Jego rodzice wyszli na teatru, a my zostaliśmy
sami. Od zawsze mi się podobał. Czasami mówił mi rzeczy, których
normalnie nie mówią sobie przyjaciele, ale uważałam, że blefuje.
Nie brałam nic na poważnie, od teraz jestem uważniejsza. Na dworze
robiło się szarawo, a on do tego zasunął żaluzje. Było bardzo
ciemno, nic nie wiedziałam, i to dodawało mi jakieś tam odwagi.
Nie chciałam tego robić, nie chciałam niszczyć tej przyjaźni, na
Boga, to mój najlepszy przyjaciel, zawsze będę go miło wspominać.
To, że byłam z nim tak blisko, jeszcze bardziej mnie boli. Nie mogę
Go przytulić, spojrzeć, to mnie zabija. Zaciągnął mnie na
miękkie łóżko. Poczułam pod głową kilka poduszek, on miał
jakąś manię, wszędzie były tylko one, wtedy wsunął mi rękę
pod plecy. Zaczęło się niewinnie, przez krótkie muśnięcia, do
gorących pocałunków, po których brakowało nam powietrza, ale nie
miałam odwagi i ochoty by to przerwać. Wiem tyle, że drugi raz,
nie dopuściłabym do tego.
To jest NASZA tajemnica.
Za nic, nikomu tego nie wyjawnie, wstydzę się, ale nie zrobiłam
tego przecież z byle kim
kochałam go, bardziej jako brata, ale jednak. Później przez
tydzień go unikałam, bałam mu się spojrzeć w oczy. Byłam
zdołowana tym faktem. Cieszyłam się tylko, że nie zapalił
światła, i nie widział mnie nagiej, zabiłabym się chyba.
Znowu usiadłam na łóżku. Podkuliłam nogi, opierając brodę o
kolana, i nawet nie wiem kiedy, poczułam na policzku pojedyncza łzę,
którą równie szybko starłam. Nie wybaczę sobie śmierci tylu
ważnych dla mnie osób. Zostałam tylko ja, i tylko ja muszę przez
to przejść. Ten stan rozpierdala mnie. Nic nie pomagało, im więcej
myślałam, tym bardziej rozmaczałam nad swoim losem, aż
rozpłakałam się najmocniej jak tylko potrafiłam.
To była jedna z tych chwil, kiedy to nie ja sterowałam sobą, to
był ktoś inny, nie ja. Próbowałam doszukiwać się błędów,
które popełniałam przez całe życie, tylko po to, żeby dobić
się jeszcze bardziej. Czułam, że muszę uwolnić się tego bagna.
Chciałam zrobić to co tamtej nocy.
Poczuć
ból fizyczny, nie psychiczny, który jest milion razy bardziej
odczuwalny. Możecie mnie brać za idiotkę, która nie wie co robi.
Ale to jest właśnie ten stan, nie jestem sobą. Rządzą mną
emocje, robię wszystko pod ich wpływem. Wywlekłam się z łóżka,
prostując nogi, które mi totalnie zdrętwiały i zapłakana
ponownie przeszukałam swoją torbę wyciągając jak myślałam
ostre narzędzie. Nie miałam siły. Boże, ja się poddaje. Ponownie
siadając, tym razem po turecku, podwinęłam rękawy, przejeżdżając
dwoma palcami po nadgarstku i wyżej, poczułam ślady.
Te
które zrobiłam wtedy,
lubiłam je, czułam i lubiłam jakkolwiek psychicznie to brzmi.
Uspakajając
się, chwyciłam żyletkę pomiędzy środkowy a wskazujący palec,
okręcając ją kilka razy uważnie obserwując. Uśmiechając się
przez płacz, delikatnie gładziłam nią nagą skórę, to wszystko
było tak śmieszne, że aż wcale. Zostałam skrzywdzona przez
pierdolony los, a na dodatek krzywdzę sama siebie. Tak bardzo się
boję, nie mam na nic ochoty, czuję się jak idiotka. Słona
substancja napłynęła mi do ust, otarłam ja wolną dłonią,
krztusząc się. Coś w środku mówiło mi, żeby tego nie robić,
odłożyć i po prostu zasnąć, ale to nie było takie proste. Kiedy
tylko przypominałam sobie o tym wszystkim, nie widziałam innego
wyjścia. Samookaleczenie
daje cierpiącej osobie poczucie kontroli i przynosi chwilową ulgę
w napięciu wewnętrznym, ale z czasem może stać się przymusowym
sposobem odreagowywania. To mnie przerażało, uzależnić można się
nie tylko od alkoholu, papierosów, narkotyków, czy internetu. Nie.
Tak naprawdę, można od wszystkiego, ale jednym przychodzi to
szybciej, innym później. Nie wiem co już robić, nie chcę pomocy,
ale sama też nie dam sobie rady. Kiedy mam słuchać rad osoby,
która będzie się nade mną litować, to ja dziękuję. Dokładnie
przyglądając się ostrzu, przyłożyłam jeszcze bliżej ciała,
przechylając ją, tak aby przecięła skórę pod kątem. Poczułam
lekki ból, byłam już na niego odporna, pod każdym względem.
Szczypało, jeszcze mocniej niż za pierwszym razem. Poszło dość
szybko, zrobiłam kilka ran, jedne były mocne, drugie zaś lekkie,
ledwo widoczne, z niektórych lała się krew, a z innych prawie w
ogóle nie wypłynęła. W jakimś stopniu, przerażał mnie widok
czerwonego płynu, ale podobało mi się to. To tylko moment
słabości, ale ja chcę cierpieć, w ten sposób. Zapominam o
wszystkim innym i chociaż przez chwilę myślę tylko o bólu
zadawanym żyletką. Serce wali mi jak młot, ale nie przestaję,
kończę to co zaczęłam. Trzymam ostrze nad nadgarstkiem i robię
to, znowu.
Coraz
mocniej, jest więcej krwi, nie radzę sobie. Chwilę odczekałam, aż
z rany przestanie wypływać płyn, wstałam jakby gdyby nic,
posprzątałam, aby nikt nie był w stanie rozgryźć mojej tajemnicy
i ponownie usiadłam na łóżku, gładząc nowe blizny. Będę
musiała kupić bransoletki, cokolwiek, nie chcę ciągle chodzić w
bluzach i długich rękawach, kiedy jest tak gorąco, zresztą, Harry
chyba coś podejrzewa. Oparłam głowę na poduszce i wpadłam w
trans. Nie odczuwałam nic, tak jakby mnie nie było. Kiedy miałam
w końcu zasnąć, obudził mnie esemes.
Przepraszam,
kto normalny nie śpi o tej godzinie, ludzie..
Wysunęłam
rękę by znaleźć telefon leżący na stoliku obok. Mrużąc oczy,
przez blask bijący z ekranu, przejechałam palcem po wyświetlaczu
by go odblokować, uśmiechnęłam się lekko, kiedy zobaczyłam, że
wiadomość jest od Harrego, ale równie szybko ten uśmiech zszedł
mi z ust
Od: Harry: Hope, ja jestem.. jestem mor.. musimy porozmawiać,
natychmiast.
~~~~~~~~~~~
siemcia .-.
psychiczny rozdział.
nie wiedziałam co napisać.
komentujcie>>>>>>>>>>>>>>>
//kózka. {jeśli chcecie być informowani, nie piszcie tego w komentarzach, tylko w zakładce...}